Danuta Faryniarz „... nie będzie miała w radzie żadnego zaplecza, bo wszyscy jej kandydaci na radnych polegli... Mniejszy problem (ale jednak problem) miałby Krupowicz, który może liczyć na poparcie radnych PO i zmontowanie w miarę stabilnej koalicji” (za GG).
W podobnym tonie artykuły przewijają się przez większość prasy w Polsce. Przez 25 lat wolności zostaliśmy przyzwyczajeni do jednego – nie ma stabilnej władzy, nawet na szczeblu gminnym, bez większości popierającej Burmistrza. Przecież na poziomie małych i średniej wielkości gmin, często wygrywają lokalne komitety wyborcze, gdzie od zawsze są przeprowadzane wybory bezpośrednie. Tu mogę podać przykład Stepnicy, gdzie do rady nie kandydował ani jeden działacz polityczny. Tam nie było kandydatów, którzy szli do wyborów pod szyldem PO,PSL,PiS czy SLD. Zastanówmy się w takim razie, czy rzeczywiście burmistrzowi potrzebna jest większość w radzie? Jest potrzebna ale tylko wtedy, kiedy burmistrz nie potrafi przekonać większości do swoich pomysłów, a radni nie potrafią analizować, myśleć, uczyć się i wyciągać wniosków. Mają oni za zadanie trwać na posterunku, nie zadawać niewygodnych pytań i podnosić łapkę kiedy potrzeba. Po co nam wtedy tacy radni, po co nam taka rada? "Wierny Konstytucji i prawu Rzeczypospolitej Polskiej, ślubuję uroczyście obowiązki radnego sprawować godnie, rzetelnie i uczciwie, mając na względzie dobro mojej gminy i jej mieszkańców."Właśnie - DOBRO GMINY I JEJ MIESZKAŃCÓW mieć na względzie, a nie własne interesy. Radny ma być człowiekiem sumienia, odpornym na korupcję, o silnym charakterze, zdrowych zasadach moralnych! Radny w pojedynkę nic nie zdziała, dlatego musi posiadać umiejętność mediacji i rozwiązywania sporów. Ilu naszych kandydatów, a wkrótce radnych te cechy posiada? Przekonamy się niedługo!