Przypomnijmy, że o. Marcin Mogielski spisał zeznania wychowanków Ogniska św. Brata Alberta w Szczecinie, z których wynikało, że w latach 90. kilku chłopców było w ośrodku molestowanych seksualnie. Krzywdę miał im wyrządzić ks. Andrzej - założyciel i dyrektor szczecińskiego ośrodka.
Sprawę w ub. tygodniu opisała „Gazeta Wyborcza". Zdaniem dziennikarzy, chłopcy o swoich kłopotach opowiedzieli wówczas wychowawcom, którzy z kolei poinformowali o nich bp. Stanisława Stefanka - podlegała mu wtedy oświata w archidiecezji. Ale zarówno bp Stefanek jak i abp Marian Przykucki zlekceważyli otrzymane wtedy sygnały. Ks. Andrzej odszedł z ogniska dopiero wiosną 1996 r. Został dyrektorem Liceum Katolickiego w Szczecinie i przewodniczył Stowarzyszeniu Szkół Katolickich.- Chodzi mi o dobro chłopców - odpowiedział zapytany, po co odgrzebywać sprawy sprzed lat.
W czasie jego przesłuchania młody mężczyzna rozdał czekającym pod prokuraturą dziennikarzom list adresowany do dominikanina. Czytamy w nim:„Jesteśmy oburzeni tym wszystkim, co opisała Gazeta Wyborcza. Wszystkie zarzuty... są potwornym kłamstwem. Boli nas ogrom krzywdy, jaka została wyrządzona byłemu dyrektorowi ks. Andrzejowi. To co ojciec (Marcin - przyp. lw) zrobił, skrzywdziło nie tylko ks. Andrzeja. Jego nienawiść zniszczyła Dom (czyli ośrodek - lw)".
Autorami listu są byli wychowankowie Ogniska św. Brata Alberta. Podpisały się pod nim 23 osoby, które sugerują, że były nakłaniane do fałszywych zeznań przeciwko ks. Andrzejowi.- Mam świadomość, że nie wszyscy w ośrodku byli krzywdzeni - przyznał dominikanin. - Są chłopcy, którzy o niczym nie wiedzieli. Są teraz zdezorientowani. Zdaję sobie sprawę, że trudno im w to wszystko uwierzyć.
O. Marcin odniósł się też do oskarżeń abp. Zygmunta Kamińskiego, który ponoć nazwał dominikanina homoseksualistą. W ub. niedzielę, w odczytanym w kościołach liście, bronił ks. Andrzeja. Zastanawiał się np., „czym kierowali się autorzy artykułu i osoby, które dostarczyły im materiałów".- Tylko prawdą - odpowiada o. Marcin. - Słowa arcybiskupa bardzo mnie bolą. Ale to mój osobisty ból. Może przyjdzie czas, by sprawę wyjaśnić przed sądem. Ale to później. Na pewno nie w tym momencie.
Leszek Wójcik