- Kiedyś grałem sporo w piłkę - zdradza pan Jarosław. - Ale zawsze lubiłem każdy rodzaj sportu. Teraz jestem dumny, że córka odziedziczyła sportową pasję. Jest bardzo ruchliwym dzieckiem.
Lubi wyzwania.
Mam nadzieję, że w późniejszych latach będzie na poważnie trenować jakąś dyscyplinę i że nie zrezygnuje ze startów w Mili.
- Wszystko zaczęło się od tego, że któregoś dnia, właśnie cztery lata temu, postanowiłem zerwać z papierosami i alkoholem - wspomina pan Henryk. - Chciałem żyć zdrowo i czuć się dobrze. Już po kilku miesiącach biegania, stwierdziłem, że osiągnąłem cel. Czuję się rewelacyjnie. Wtedy wziąłem udział w Mili, od tamtej pory robię to regularnie. Kondycję mam lepszą od syna. Potrafię zrobić jednorazowo 150 pompek. Kiedyś zaledwie 20. To jest dowód na to, że zamiast coraz gorzej i starzej, czuję się młodo i zdrowo.
Pan Henryk w biegu na milę, czyli 1609 m zajął 57 miejsce, ale jak przekonuje, nie to się liczy. Najważniejszy jest udział i dobra zabawa.- Bieganie to nie tylko mój sposób na życie, to też wielka pasja - mówi Karolina Waszak. - Chciałabym kiedyś zawodowo zająć się lekkoatletyką. Z marzeniami różnie bywa, więc mam też inny pomysł na życie, myślę o szkole aktorskiej.
Na razie jednak marzy jej się minimum na mistrzostwa świata, no i udział w nich. Dlatego wykorzystuje każdą okazję, żeby trenować.- A Mila - zapewnia - to świetny sposób na trening, sprawdzenie swoich możliwości i porównanie z innymi zawodnikami.
- Bieganie trenuję szósty rok - mówi Krystian. - A Mila to najlepsza impreza sportowa w regionie. Biegnie się super, bo to rodzinne miasto, tysiące ludzi, rodzina, znajomi, wszyscy kibicują. Ktoś, kto trenuje i wie czym jest doping kibiców, rozumie mnie świetnie.
Jak zapewnia Krystian, jego przygoda z Milą zaczęła się od kibicowania. Był wtedy małym chłopcem. Jak podrósł, zaczął biegać.- Tu się nawet zimna nie odczuwa - zapewnia. - Zawsze mówię, czy w deszczu, czy w śniegu, to i tak gorąco od emocji.
Od początku biega w koszulce z nr 1. Przez organizatorów nazywany jest ojcem chrzestnym goleniowskich ulicznych biegów 11 listopada.
- To duża uprzejmość z ich strony - mówi pan Piotr. - Tak naprawdę bowiem pomysłodawcą Mili był Janusz Zając, miłośnik sportu, który jakiś czas temu wyjechał z Goleniowa. To właśnie Janusz wymyślił Milę, a mnie i jeszcze kilka innych osób zachęcił do organizacji imprezy i tak to się zaczęło. Najważniejsze jednak, że Mila wpisała się w życie Goleniowa. Mam nadzieję, że za rok, na jubileuszowej Mili, pojawi się prawdziwy pomysłodawca tej wyjątkowej imprezy.