Najprostsza odpowiedź brzmi : „Bo może!”. Jest ona jednak zbyt powierzchowna. Istotnym pytaniem jest, co powoduje tymi ludźmi, że po objęciu urzędu dotąd ( zazwyczaj) niekarany człowiek zamienia się w szabrownika, łapówkarza i malwersanta?
Po pierwsze:
W Polsce do władzy aspirują głównie ludzie głęboko…niewierzący. Formalna przynależność do Kościoła Katolickiego polityków PSL/ZSL i PO wynika z potrzeby zachowania pozorów wspólnoty ze swymi wyborcami-Polakami, a więc statystycznie katolikami. Dla tych pozorów niejaki Tusk zawarł ślub kościelny ze swoją wieloletnią żoną podczas kampanii prezydenckiej. O instrumentalnym podejściu do religii świadczą chwile, gdy głosują gorliwie za każdym wybrykiem ideologicznym eurosocjalistów. Wtedy sprzeciw hierarchii katolickiej dla tych rzekomych katolików znaczy mniej, niż pierdnięcie muchy. Ceremonie Kościoła lubią i doceniają nawet bezbożnicy z SLD/PZPR. Gdyby hierarchia odmówiła im katolickiego pogrzebu Jaruzela i innych kacyków PZPR, byliby oburzeni. Hierarchia nie odmawia-a dla zabezpieczenia instytucjonalnego kościoła przed odwetem, posłusznie przysyła na takie okazje biskupów. Dobra doczesne są więc jedynymi, jakie tzw. politycy uznają za prawdziwe.
Po drugie:
Polska klasa polityczna została ukształtowana mentalnie przez marksizm. Średnia wieku przywództwa partii to 60+. Oczywiście ludzie ci, włącznie z SLD/PZPR, dawno odrzucili wszelkie mrzonki gospodarcze i ideologiczne brednie systemu komunistycznego, którego „religią” był marksizm-leninizm. Pozostał w nich jednak główny przekaz „marksistowskiego wyznania wiary”. Głosi ono, że kapitalizm jest systemem niemoralnym, opartym na wyzysku. Tą wizję gospodarki wolnorynkowej z epoki ksążek Karola Dickensa-a u nas „Ziemi Obiecanej” Władysława Reymonta, noszą w swych umysłach. Pogarda dla przeszłości i nieuctwo, nie pozwoliły im na próbę odbudowy i rozwinięcia systemu państwa i gospodarki wzorowanej na II RP i cywilizowanych krajach kultury zachodniej. Zachód postrzegają tylko jako źródło kapitału i politycznej, prywatnej protekcji-a nie wzorów cywilizowanych rozwiązań soołecznych( porównajmy choćby kwoty wolne od opodatkowania, czy realne prawa obywatela). Jeśli więc system kapitalistyczny ma być wyzyskiem i grabieżą-to rozsądnie jest być złodziejem-a nie ofiarą.
Po trzecie:
Elity władzy w Polsce nie traktują jako trwałego samego istnienia polskiej państwowości. Nagranie ministra Sienkiewicza dało temu werbalny wyraz. Minister rządu nazwał własne państwo ” teoretycznym”. Czyli umowną fikcją. Szaber i „wygaszanie Polski” oraz traktowanie najwyższych urzędów państwowych jedynie jako praktyki przed otrzymaniem „prawdziwego” angażu na Zachodzie. Premierzy Bielecki, Marcinkiewicz i Tusk są tego żywym dowodem. Ta mentalność przenosi się w dół drabiny władzy. Politycy szczebla samorządowego nie mogą liczyć na oferty zagranicznych urzędów czy korporacji. Dla nich działanie w „realu” zaczyna się po założeniu własnego biznesu lub przejściu do sektora prywatnego. Okres urzędowania jest wówczas traktowany jedynia jako czas na zawarcie stosownych znajomości i poznania-czasem zbudowania-mechanizmów zarabiania dużych pieniędzy. Taka postawa zakłada tylko trwałość władzy pieniądza. Jeśli bowiem-jak zakładają-Polska upadnie i zostanie terytorialnie zaanektowana, oni chętnie zostaną obywatelami nowego państwa-bez przeprowadzki Niemiec bądź Rosji, po emigracji-nawet Chin, a o ich statusie społecznym będzie decydował nagromadzony kapitał.
Jeśli polskie społeczeństwo zda sobie sprawę z tych motywacji „klasy politycznej” obecnego układu, przestanie skupiać się na skutkach-a zacznie na przyczynie. Polacy przestaną się bezsensownie oburzać złodziejstwem tych pseudo-elit i zrozumieją niezbędność ich całkowitej wymiany. Wymiany pokoleniowej i środowiskowej.
źródło:
-LINK-