Izba Reprezentantów Stanów Zjednoczonych wezwała prezydenta Baracka Obamę do rozpoczęcia dostaw broni na Ukrainę. Przyjęcie stosownej rezolucji poparło 348 głosujących, przeciw było 48, a wstrzymało się od głosu 36.
Amerykańska partia wojny obejmuje oba, kosmetycznie w istocie tylko się od siebie różniące ugrupowania – Republikanów i Demokratów. Znamienna jest przy tym otwarcie prowojenna retoryka amerykańskich parlamentarzystów; „Izba Reprezentantów wyraziła zdecydowane poparcie dla wysłania broni, jako sposobu rozwiązania kryzysu ukraińskiego. Bez reakcji ze strony administracji, rosyjska agresja pozostanie bezkarna” – mówił przewodniczący izby John Boehmer. Ponadto język i sformułowania użyte w rezolucji nie pozostawiają cienia wątpliwości: następnym celem Waszyngtonu jest destabilizacja sytuacji w samej Federacji Rosyjskiej, a następnie obalenie tamtejszych władz. „Stany Zjednoczone i ich sojusznicy potrzebują długoterminowej strategii ujawniania i przeciwdziałania korupcji i represjom stosowanym przez Władimira Putina w polityce wewnętrznej oraz agresji stosowanej na zewnątrz” – czytamy w tekście przyjętego przez Izbę Reprezentantów dokumentu. Członek izby Eliot Engel w swym wystąpieniu plenarnym porównywał wręcz rosyjskiego lidera do Adolfa Hitlera, a sytuację na Ukrainie do rozbioru Czechosłowacji. Wszystko stało się po raz kolejny jasne. Podczas, gdy Europejczycy próbują zażegnać konflikt drogą pokojową, starając się wprowadzić w życie porozumienia z Mińska i zawieszenie broni (co już doprowadziło do zmniejszenia liczby ofiar na południowym wschodzie Ukrainy), USA prze z całą mocą do wojny. Wojny, która zagrozi bezpieczeństwu i pogrąży na długie lata w chaosie właśnie Europę, a nie oddaloną o tysiące kilometrów i leżącą za oceanem Amerykę. Za podżeganie do wojny i rozlewu krwi powinny być konsekwencje. Unia Europejska na swoim planowanym niebawem szczycie powinna rozpatrzyć wprowadzenie sankcji ekonomicznych i wizowych przeciwko amerykańskim podżegaczom wojennym. My sami możemy wprowadzić sankcje obywatelskie i konsumenckie: nie kupować produktów „made in USA”, nie objadać się ich śmieciowym żarciem, nie korzystać z dostarczanych przez nich usług. Pewnie będzie to jedyne wyjście, przynajmniej dopóki na Starym Kontynencie władzę sprawują w szeregu krajów lobbyści interesów Waszyngtonu. Przejazd kolumn US Army przez nasze terytorium skomentował prezydencki doradca prof. Roman Kuźniar: „nie zamierzamy się przestraszyć, wzmacniamy wschodnią flankę”. Faktycznie, prawie nie ma czego się bać. Poza własną głupotą, której najbardziej jaskrawym przejawem jest obecność armii podżegaczy wojennych na polskiej ziemi.
źródło:
-LINK-