Uspokoił wszakże, że takie zmiany nie będą pojawiały się „z dnia na dzień, jak w filmach katastroficznych”. - Wystąpią w perspektywie co najmniej 50-70 lat - uważa naukowiec.
O tym, że polski klimat zmieni się z pewnością, świadczą jednak, zdaniem profesora, coraz gwałtowniejsze i coraz dłużej utrzymujące się w Polsce opady - skutkujące często zagrożeniem powodziowym, a także fale upałów i „trąby powietrzne, które nabierają takiej siły, że można klasyfikować je jako słabe tornada”.Jednym z podstawowych czynników sprzyjających obfitym opadom jest nadmiar dwutlenku węgla w atmosferze - tłumaczył profesor. - Dwutlenek węgla wpływa na podwyższanie się temperatury, a to z kolei na zmiany pogodowe - wyjaśnił.
- Europa Środkowa ma wilgotne podłoże, w tym rejonie występuje dużo zieleni, z której następuje duże parowanie. Rosnąca temperatura - a przypomnijmy, że trwa podgrzewanie atmosfery przez CO2 i inne gazy cieplarniane - powoduje także podgrzewanie podłoża - zwrócił uwagę prof. Błażejczyk.Proces następujący w wyniku tego podgrzewania można przyrównać do „gotowania na kuchni” - uważa profesor. - Kiedy na kuchni jest ciepły garnek, często widzimy, że powietrze unosi się do góry - wyjaśnił obrazowo. Tłumacząc zjawisko w kontekście cyrkulacji powietrza w atmosferze, profesor przypomniał, że unoszące się powietrze ulega na pewnej wysokości skropleniu, a przy dużym parowaniu pary wodnej jest sporo.
- Dodatkowo mamy coraz większe zapylenie powietrza. Różne pyły, drobinki, które unoszą się w powietrzu, stanowią „jądra” - miejsca, wokół których para wodna skrapla się, tworząc kropelki wody. W pewnym momencie prądy w atmosferze nie są w stanie tego wszystkiego utrzymać. To musi spaść na ziemię - wyjaśnił profesor. - Unoszenie pyłów z powierzchni ziemi jest silniejsze latem niż zimą.Z kolei zimowe huragany będą w Polsce skutkiem dużej różnicy temperatur, powodującej ogromne różnice ciśnienia, między Atlantykiem i kontynentem azjatyckim - tłumaczył naukowiec.
- Wychłodzony ląd i nagrzana powierzchnia Atlantyku generować będą powstawanie silnych ośrodków wyżowych i niżowych we wschodniej Europie. Im większa różnica ciśnienia, tym przepływy strumieni powietrza są silniejsze - powiedział klimatolog. Wyjaśnił, że efektem tego będzie powstawanie częstszych zjawisk typu huraganowego.- Szacuje się, że ponad 50 proc. efektu zaburzającego termikę systemu atmosferycznego można przypisać działalności człowieka - zwrócił uwagę profesor.
Chodzi m.in. o nadmierną emisję gazów cieplarnianych (np. dwutlenku węgla, freonów, metanu) oraz o zjawisko wycinania lasów, które pochłaniają dwutlenek węgla - tłumaczył klimatolog. Przypomniał, że CO2 jest także pochłaniany przez oceany, jednak obecnie „woda oceaniczna osiągnęła już prawie maksimum swojej możliwości wchłaniania dwutlenku węgla”.Wchodzimy w epokę, w której musimy podejmować próby powstrzymywania niebezpiecznych procesów, których sami jesteśmy źródłem - alarmuje prof. Błażejczyk. Jego zdaniem, Polacy powinni m.in. częściej rezygnować z jazdy samochodami, ponieważ spaliny zatruwają atmosferę; powinni ponadto dbać o ochronę roślinności.
Jeśli nie wycinamy lasów w Polsce, ale jesteśmy beneficjentami wycinania lasów w innych krajach, problem będzie dotyczył także nas, ponieważ klimat to „system naczyń połączonych” - powiedział PAP naukowiec. (PAP)
informacja http://www.kurier.szczecin.pl