WiadomośćNa gruzińską nutę. Festiwal sztuki wiejskiej
(Kategoria: Wieści z Gminy Nowogard)
Dodane przez Adam
środa 09 lipca 2008 - 02:33:40

KURIER SZCZECIŃSKI Nie żałowali ci, którzy przyjechali do Strzelewa pod Nowogardem na Festiwal Sztuki Wiejskiej. Była nie tylko swojska atmosfera, ale i muzyka na najwyższym poziomie.

Festiwal od dziewięciu lat organizują Zygmunt i Kasia Helandowie. Impreza na trwałe wrosła w życie wsi, której mieszkańcy bardzo chętnie włączają się w jej organizację, a potem tłumnie w niej uczestniczą.
W tym roku z różnych powodów festiwal trwał tylko jeden dzień, w niedzielę. Rozpoczął go wspólny posiłek przy „stumetrowym stole” ustawionym na wiejskiej drodze. Chleb, swojski smalec i ogóreczki małosolne błyskawicznie zostały zjedzone przez publiczność czekającą na występy grup muzycznych. Do Strzelewa zjechali też goście z zewnątrz: był burmistrz Nowogardu Kazimierz Ziemba, starosta Tomasz Stanisławski, byli radni gminni i powiatowi, widać też było sporo samochodów z rejestracjami ze Szczecina i innych, czasami dość odległych miejscowości. Zwracała uwagę duża grupa młodzieży, która jest stałym, częstym gościem Ośrodka Poszukiwań Twórczych prowadzonego przez Zygmunta w jego domu.

Gwiazdą tegorocznego festiwalu był gruziński zespół The Shin – Eg Ari. Podbił publiczność swoją niełatwą muzyką, która jest oparta na etnicznych motywach, ale przemieszanych z jazzem i scatem. Efektem są bardzo rytmiczne i melodyjne utwory, które z miejsca przypadły do gustu strzeleckiej publiczności. Tym co jednak najbardziej zachwyciło, była oszałamiająca wirtuozeria gruzińskich muzyków. Absolutnymi gwiazdami byli Zaza Miminoshvili, niesamowicie grający na gitarze akustycznej i Zurab Gagnidze dokonujący cudów na gitarze basowej. Oprócz nich było jeszcze sześciu innych muzyków śpiewających i grających na gruzińskich instrumentach strunowych, dętych i perkusyjnych. Publiczność nie pozwalała muzykom zejść ze sceny. Był bis, były wspólne śpiewy i zabawa.
Gościom, którzy pierwszy raz się zjawili na strzeleckim festiwalu najbardziej się podobał klimat imprezy. Publiczność rozsiadała się na trawie przed sceną, biesiadowała, wspólnie się bawiła. Cierpliwie znosiła przydługie czasami strojenie instrumentów i poziomu nagłośnienia, bo nikomu nigdzie się nie spieszyło. Nie było żadnych ochroniarzy, a mimo to był spokój i porządek. Jak to u siebie.
Podobnie rodzinna atmosfera panowała w posiadłości Zygmunta, gdzie przygotowano biesiadę dla gości i muzyków. Przez cały dzień przewijała się tam masa ludzi; jedni przychodzili, inni szli posłuchać koncertu. W otwartej stodole stał ogromny drewniany stół, zastawiony swojskim jadłem, przy którym posilić się mógł każdy, kto potrzebował. Pieczonego prosiaka wystarczyło dla wszystkich, podobnie jak i znanej szeroko „zygmuntówki”, która jak zwykle pomagała otworzyć ludzkie dusze.
Koncert zakończył się około północy, tuż przed deszczem. Ale jeszcze długo trwała wspólna biesiada w Zygmuntowej stodole…
Następny festiwal za rok. Już teraz zapraszamy: naprawdę warto być w Strzelewie!

Tekst i fot. Cezary MARTYNIUK


Więcej w dzisiejszym papierowym wydaniu "Kuriera Szczecińskiego"

informacja -LINK-
Zapraszamy do zakupu i czytania tego poczytnego dziennika


Źródło: Goleniów net - Portal Powiatu Goleniów
( http://www.goleniow.net.pl/news.php?extend.1190 )


Czas generowania: 0.0133 sek., 0.0014 z tego dla zapytań.